Coraz głośniej o powszechnie znanej na zachodzie formie performansu jakim jest Stand-up. W Polsce stale zyskuje coraz większą popularność. Standuperzy zaczęli od występów w małych klubach, teatrach i domach kultury, aż podbili stadiony i serca setek tysięcy Polaków w różnym wieku. Za czym stoi fenomen tego zjawiska i dlaczego zachęca kolejnych do spróbowania swoich sił na scenie? Od kilku lat śledzę na bieżąco tę formę rozrywki i chętnie podzielę się swoimi spostrzeżeniami.
Przede wszystkim, czym jest ten cały Stand-up?
Jakbym miał wyjaśnić ten termin np. swojej babci to powiedziałbym, że to jednoosobowy kabaret z udziałem komika z mikrofonem w ręku, stojącego na estradzie, przed publicznością. Ale czy to na pewno wyczerpie ten termin? Zdecydowanie nie. Trzeba dodać, że to improwizowany monolog bez użycia zbędnej scenografii, kostiumów, dodatkowej muzyki czy szczegółowo zaplanowanego scenariusza występu. To swoista prostota i minimalizm w każdym calu, zaplanowane nieplanowanie. Komik- bo tak nazywa się ta osoba z mikrofonem, ma w zasadzie tylko jedno zadanie. Rozbawić publiczność do łez.
No dobrze, ale jak?
Tyle stylów poczucia humoru ilu komików. Każdy porusza inne aspekty lub trzyma się własnych zasad. Standuperzy żartują w zasadzie ze wszystkiego i wszystkich, a najczęściej z samych siebie. Nie mają tabu, dzięki czemu tak bardzo są autentyczni. Często przytaczają własne historie z życia wzięta, ubarwiając je zabawnymi anegdotami i przeplatając rozmową z publicznością. Dobry Standuper nie boi się konfrontacji z widownią. Są tacy, którzy słyną z tego, że rozpoczynają swój występ od takiej właśnie rozmowy. Najczęściej zadają pytania osobom siedzącym w pierwszych rzędach. Także siadając blisko sceny możemy usłyszeć pytanie np. “Gdzie pracujesz?” albo “Z kim dzisiaj przyszedłeś?”. W zależności od odpowiedzi otrzymamy przeważnie zabawny komentarz, często mocny- dla osób nie rozumiejących idei może zostać odebrany jako arogancki.
Dlaczego Stand-up stał się tak popularny?
Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że nie ma tabu. Komicy poruszają tematy, których boją się podjąć inni np. kabareciarze, telewizja publiczna czy teatr. Opowiadają historie, które przytrafiają się Nam- zwykłym ludziom. Do tego są świetnymi obserwatorami i potrafią “sprzedać” z pozoru zwykłą sytuację rozbawiając widzów do łez. Kilka lat temu kiedy Stand-up zawitał do Polski, był dziedziną prawie nieznaną. Trafiał tylko do nielicznej grupy odbiorców. To były czasy rozkwitu i monopolu kabaretów. Niemal na każdym kanale telewizyjnym puszczane były skecze takich formacji jak: Kabaret Ani Mru Mru, Formacja Chatelet, Łowcy.B, Neo-Nówka czy Kabaret Skeczów Męczących. Program wspomnianych kabaretów miał być łatwy, prosty i przyjemny i taki właśnie pozostał do tej pory. Współcześni kabareciarze dawno “poszli na łatwiznę” i serwują Nam mdłą, bez wyrazu, z pozoru humorystyczną wersję komedii. Z uwagi, że puszczają ją w telewizji publicznej musi być ocenzurowana, nie dotykająca trudnych społecznie tematów. Zupełnie odwrotnie do Stand- upu, który nie boi się żartować z seksu, płci czy polityki.
Jak wygląda wieczór Stand-upowy?
W zależności od wielkości i rozmachu całego wydarzenia. Im mniejsza sala, z mniejszą ilością widzów tym charakter wystąpienia jest bardziej lokalny. W ciągu ostatnich dwóch lat i stale zwiększającej się popularności tego performansu odbyło się kilkadziesiąt gal dla setek tysięcy widzów w całym kraju. Komicy połączyli siły i występują razem w zazwyczaj dwugodzinnych programach. Podczas takiego wieczoru mamy okazję obejrzeć i wysłuchać kilku Standuperów wraz z ich supportami. Są też tacy, którzy pomimo swojej rozpoznawalności postanowili grać solo i jeździć po mniejszych salach widowiskowych w Polsce. Osobiście uważam, że większy klimat takiego wydarzenia możemy odczuć właśnie w tych lokalnych, mniejszych miejscach, gdzie osobę bawiącą całą widownię mamy praktycznie na wyciągnięcie ręki.
Klub Hybrydy w Warszawie na ok 200 osób, występ Adama Van Bendlera
Arena Widowiskowa w Łodzi na kilka tysięcy osób. Występ Bang 2 (kilku komików występujących po kolei na jednej scenie).