Prawdopodobnie większość z Was ogląda, bądź oglądała transmisję na żywo lub nagrania telewizyjne popularnych kabaretów. Mi udało się wziąć udział w programie emitującym “Kabaret na żywo”.
Sam proces zakupu biletów nie różnił się niczym od zwykłego kupna biletów na każde inne wydarzenie typu koncert, bilet do teatru, itp. Bilety nabyłem na jednym z popularnych portali internetowych do zakupu biletów na różnego rodzaju wydarzenia. Pamiętam, że dużo wcześniej zdecydowałem się na zakup, nie było określonych miejsc na biletach ale o tym opowiem później.
W dniu realizacji wydarzenia, wraz z żoną i naszą ówczesną współlokatorką, mieliśmy stawić się do studia nagrań Polsat w podwarszawskich Markach. Jasno było określone na bilecie, że powinniśmy pojawić się na miejscu minimum godzinę przed emisją programu. Zastanawiałem się dlaczego wymagane jest pojawienie się na miejscu aż 60 minut przed rozpoczęciem kabaretów. Zrozumiałem to, gdy zobaczyliśmy na miejscu bardzo długą kolejkę przed studiem nagrań. W związku z tym, że był to październik, pierwszą rzeczą jaką obowiązkowo trzeba było zrobić to zostawić kurtki, płaszcze i wszelki ubiór, którego nie chcieliśmy mieć na sobie w trakcie emisji. Nie było możliwości zdjęcia np. bluzy w trakcie programu i położenia jej na krześle obok. Wszystko musiało być idealne. Po zostawieniu zbędnego balastu w formie kurtek, przeszliśmy do kolejki, która ustawiała się do wejścia na plan nagrań. Wyglądało to tak, jakby każda osoba, pary, grupki znajomych, były ustawiane indywidualnie przez osoby odpowiedzialne za układ widowni. Nie można było wejść i zająć dowolnego miejsca. W kolejce spędziliśmy około 25 minut. Była nas trójka. Sprawdzono nam bilety, padło szybkie pytanie czy mieliśmy okazję już występować w programie na żywo, następnie przyszła Pani odpowiedzialna za ustawienie nas na widowni.
Zawsze myślałem, że gdybym wybrał się na kabarety, to niezbyt komfortowym byłoby siedzieć na szarym końcu widowni, ponieważ jedyne co widzisz to obraz na wielkim ekranie. Z takiego miejsca, na scenie nie zawsze jesteś w stanie dojrzeć twarzy a co dopiero mimiki aktorów kabaretowych. Dokładnie o tym myślałem, gdy nasz “przewodnik” prowadził nas na nasze miejsca. Myślałem, że “znając moje szczęście, posadzi nas z tyłu”. Bardzo się zdziwiłem, gdy podeszliśmy pod samą scenę. Były przygotowane 4 krzesła, z których 3 zajęliśmy wraz z żoną i współlokatorką. Czwarte krzesło miało zostać wolne. Otrzymaliśmy też informację, że dostaniemy instrukcję co dalej. Co dalej? A to nie mamy tylko ładnie się uśmiechać i patrzeć na scenę? Okazało się, że nie. Po kilku minutach podszedł człowiek ze słuchawką i mikrofonem. Przekazał mi i mojej żonie informację, że po drugiej przerwie mamy się rozsunąć, aby zmieściły się dwie osoby między nami, a wolne krzesło zajmie niespodzianka. Więcej szczegółów mieliśmy otrzymać po pierwszej przerwie. Nigdy nie czułem się pewnie podczas wystąpień publicznych. Tutaj ma mnie zobaczyć cała Polska, jako element widowni, który pewnie będzie musiał jeszcze coś powiedzieć. Super…
Na 5 minut przed rozpoczęciem programu, na scenę wyszła Pani Reżyser, która przekazała nam kilka zasad. Po pierwsze – nie żujemy gum. Po drugie – Panie miały schować wszelkie torebki pod krzesła. Miały być całkowicie niewidoczne. Po trzecie – wyłączyć, nie wyciszyć telefony. Nie można było nagrywać sceny (co chyba jest oczywistym) oraz chciano uniknąć podczas nagrania dźwięków smsów, przychodzących połączeń i powiadomień. W sumie zrozumiałe. Po czwarte – mamy nie ograniczać się w klaskaniu i śmiechu. Miało to służyć jako zachęta do szczerego i niczym nie tłumionego śmiechu. Ja jednak czułem, że to obawa przed słabymi skeczami kabaretów – wiadomo, nie wszystkim pasują te same żarty.
Kabarety jak kabarety – jedne lepsze, drugie gorsze. Każdy ma swoich ulubieńców oraz każdy znajdzie grupy kabaretowe, które śmieszą go mniej. Poczucie humoru jest bardzo subiektywną cechą. W mojej opinii najwięcej działo się podczas reklam. Czyli Ty odbiorco w domu widziałeś kolejną reklamę środka antynikotynowego, a my na scenie mieliśmy kontynuację kabaretu. Coś a la behind the scenes. Podczas przerw zabawiali nas chłopaki z Kabaretu Chyba. W moim odczuciu to były najfajniejsze skecze oraz gagi z całego programu. Było bardzo dużo interakcji z widownią, uśmialiśmy się po pachy!
Pod koniec pierwszej przerwy ponownie podszedł do nas Pan z mikrofonem i słuchawką w uchu. Powiedział, że pomiędzy mną a moją żoną usiądzie Katarzyna Pakosińska oraz Adam Małczyk i poprowadzą przez chwilę program z tej pozycji. Dostaliśmy też informację jaka niespodzianka ma usiąść obok nas na wolnym miejscu – człowiek, który jako jedyny, kopniak z półobrotu wykonuje o 360 stopni – tak, Chuck Norris. Nie wierzyłem dopóki nie zobaczyłem.
Przyszedł czas na drugą przerwę. Obok nas od razu usiadł człowiek, który 1:1 wyglądał jak Chuck Norris. Ten, którego pamiętam z znanego i lubianego przez wszystkich, za czasów mojego dzieciństwa “Strażnika z Teksasu”.
Po zakończeniu przerwy ponownie wróciliśmy na wizję. Kilka minut po powrocie nastąpił ten moment, na który byliśmy przygotowywani – podeszli do nas Kasia Pakosińska oraz Adam Małczyk. Trochę się zestresowałem. Nie wydarzyło się jednak nic. Zapowiedzieli kolejnych wykonawców i kamera odprowadziła ich na scenę.
Na koniec programu można było złapać jeszcze swoich ulubionych kabareciarzy i zrobić sobie pamiątkową fotkę. Ja jednak wybrałem innego człowieka – Chucka Norrisa.